Taki tam mój ostatni makijaż zrobiony dosłownie w 10 minut. Użyłam do
niego poczwórnych paletek Hean w odcieniach zieleni i brązu. Nie uważacie, że w tych ciemnych włosach wyglądam strasznie blado?
Może powinnam je trochę rozjaśnić?
Puder sypki to kosmetyk, bez którego nie mogę się obejść. Mam co do niego spore wymagania: musi dobrze i długotrwale matować moją skórę, stapiać się z nią, nie zawierać zbędnych chemikaliów (jak konserwanty, silikony, zapachy itd.) a do tego powinien być zamknięty w solidnym, poręcznym opakowaniu.
Pędzli do podkładu i korektora nie używałam wcześniej praktycznie w ogóle. Te, które posiadałam były to płaskie pędzle z syntetycznego włosia, którymi po prostu nie potrafiłam się malować. Nakładając podkład nie mogłam go równomiernie rozprowadzić na twarzy, do tego zużywałam tonę podkładu, żeby nie pozostawiać "gołych"miejsc. Pędzla do korektora natomiast używałam, głównie do nakładania brokatu. Takim sposobem pędzle te wyjęłam z całego kompletu i wrzuciłam do szuflady, gdzie leżą do tej pory.
Co mnie pokusiło? Po co ja w ogóle kupiłam te cienie? Po pierwsze na co dzień odcieni szarości nie używam prawie w ogóle. Po drugie mam już kilka cieni w tej kolorystyce, które kurzą się gdzieś na dnie szuflady. Więc czemu? Myślę sobie, że to przez sentyment. Pierwsze cienie do powiek jakie sobie kupiłam (laaaaaataaaa temu) miały właśnie taką postać (wysuwanej kredki). Były to cienie konkurencyjnej firmy i pamiętam, że je uwielbiałam. Te z Avonu niestety nie mają z tamtymi wiele wspólnego. Doszukałam się w nich tylko jednej zalety - świetnie nadają się do malowania dolnej powieki. Wystarczy jedno maźnięcie i gotowe. I to koniec zalet. Nakładając cienie na górną powiekę, kolory wyglądają całkiem ładnie dopóki nie zaczniemy ich rozcierać. Mają one dosyć tłustą konsystencję i rozcierając je bardzo tracą na intensywności. Do tego tworzą się jakieś dziwne plamy i prześwity. Żeby tego było mało, po niespełna 30 minutach zbierają się w załamaniu powieki, co wygląda mega nieestetycznie. I baza pod cienie nic tu nie pomaga. Próbowałam więc użyć cieni do namalowania jedynie kreski na górnej powiece, ale i tutaj się nie sprawdzają, bo są zbyt grube, a ja tak grubych kresek nie lubię. Jeśli chodzi o opakowanie, to jest bardzo proste. Czarne z białymi napisami i przeźroczystą zakrętką. Cienie łatwo się wysuwają. Niestety z powrotem już się nie chowają.