Nigdy nie miałam gęstych, długich rzęs o jakich marzy większość kobiet. A ostatnio moje rzęsy są w naprawdę opłakanym stanie. Nie wiem dlaczego? Nie przedłużałam ich, łykam witaminki, sztucznych rzęs używam sporadycznie. Gdy tylko usłyszałam o "rzęsach w butelce" Divaderme od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Może jeszcze nie wszystkie z Was wiedzą co kryje się pod tą tajemniczą nazwą? Rzęsy w butelce to nic innego jak drobne celulozowe włókienka zamknięte w szklanej buteleczce (o pojemności 9ml). Ich zadaniem jest pogrubienie i wydłużenie rzęs. Ich aplikacja jest bardzo prosta. Najpierw nakładamy na rzęsy tusz (najlepiej bardzo świeży, mokry), potem za pomocą aplikatora w kształcie szczoteczki do tuszu nakładamy włókienka i potem ponownie nakładamy tusz, żeby utrwalić efekt. "Rzęsy" wzbogacone są między innymi o: pantenol, ekstrakt z karczocha zwyczajnego, ekstrakt z bazylii pospolitej, tokoferol oraz witaminę E. Tyle z teorii, a jak się to wszystko ma w praktyce? Nakładanie włókienek jest faktycznie bardzo proste, ale niestety strasznie brudzące. Najpierw musimy pozbyć się nadmiaru ze szczoteczki. Jeśli tego nie zrobimy będziemy miały całą twarz w rzęskach. Nie jest to jeszcze tragedia, bo bardzo łatwo je usunąć z twarzy za pomocą pędzelka, który jest w zestawie. Gorzej jeśli rzęski dostaną nam się do oczu. Jest to naprawdę nieprzyjemne (ja ratuję się wtedy kroplami do oczu). Dlatego usunięcie nadmiaru włókienek ze szczoteczki to konieczność!! Sama szczoteczka jest cała oblepiona włóknami. Służy ona tylko do przytwierdzenia włókien do rzęs. Moim zdaniem mogłaby być tak skonstruowana, żeby oprócz tego jeszcze delikatnie rozczesywała rzęsy, a raczej umieszczała włókienka między poszczególnymi rzęsami a nie przyklejała je tylko od spodu.
A co z efektem? Rzęsy są wyraźnie pogrubione i lekko wydłużone, ale na moich strasznie rzadkich rzęsach, choćbym nakładała Lash Extender kilogramami nie osiągniemy bujnego wachlarza (z pustego to i Salomon nie naleje). Pajęcze nóżki, które są trochę widoczne na zdjęciach w rzeczywistości są praktycznie niezauważalne. Włókna trzymają się na rzęsach aż do zmycia makijażu. Kilka może nam się osypać w ciągu dnia, więc dobrze jest czasem przejrzeć się w lustrze.
Na górnym zdjęciu rzęsy z Divaderme a na dolnym bez:
Ogólnie uważam, że to całkiem przeciętny gadżet. Naprawdę pogrubia rzęsy, ale efektu sztucznych rzęs nie osiągniemy. Co do jego właściwości odżywczych się nie wypowiem, bo pewnie musiałabym go używać codziennie przez dłuższy czas. A ja nie mam ani czasu, ani cierpliwości, żeby używać go do każdego makijażu. Trochę za dużo z tym paprania.
Cena 49zł. Do kupienia między innymi u LadyMakeup.
chciałabym je.. ciekawy produkt
OdpowiedzUsuńdługie rzęsy mam ale nie tak gęste jak bym chciała ;)
mam długie rzęsy, ale brak im grubości, chciałabym to coś na nich wypróbować i wtedy uwierzę ;)
OdpowiedzUsuńakurat na zakup tego gadżeciku mogłabym sobie pozwolić :)
OdpowiedzUsuńEfekt bardzo przyjemny!
OdpowiedzUsuńEfekt fajny, ale ta zabawa chyba troche zniechęca...:/
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa tego produktu, ale widzę że żadna rewelacja ;)
OdpowiedzUsuńchyba nie dla mnie, za dużo roboty ;)
OdpowiedzUsuńChyba wolę dobry tusz, jak dla mnie zbędny gadżet :)
OdpowiedzUsuńaż takich efektów nie daje.. chyba zbędny produkt ;)
OdpowiedzUsuńCena powala... I efekt też nie jest jakiś powalający :(
OdpowiedzUsuńHmmm bałabym się ze te włokna wpadna mi do oka jak to bywa z tuszami ktore takie wlokna zawieraja ...
OdpowiedzUsuńsuper blog zapraszam do mnie kosmetykabyhonka.blogspot.com
OdpowiedzUsuń