Puder sypki to kosmetyk, bez którego nie mogę się obejść. Mam co do niego spore wymagania: musi dobrze i długotrwale matować moją skórę, stapiać się z nią, nie zawierać zbędnych chemikaliów (jak konserwanty, silikony, zapachy itd.) a do tego powinien być zamknięty w solidnym, poręcznym opakowaniu.
Nowy puder Joko spełnia wszystkie te wymogi. Świetnie matuje skórę na długie godziny, jest ultralekki, nie zapycha porów. Jest to puder mineralny z dodatkiem sproszkowanego szafiru, który ma właściwości nawilżające i wygładzające. Do tego chroni naszą skórę przed negatywnymi skutkami promieniowania UV dzięki tlenkom żelaza i tytanu, które są naturalnymi filtrami.
Opakowanie jest bardzo eleganckie, przeźroczyste z czarną pokrywką ze złotymi napisami, o pojemności 11g. Otwory przez które wydostaje się puder są na tyle duże, że nie musimy z całych sił potrząsać słoiczkiem, żeby wydobyć choć odrobinę zawartości. Nie są też zbyt duże i puder nie wysypuje się samoczynnie, brudząc całe opakowanie. Do pudru nie jest dołączony żaden puszek czy gąbeczka. Dla niektórych może to być minus, dla mnie nie. Ponieważ puder i tak nakładam pędzlem, a takie puszki uważam za siedzisko wszelkich bakterii i roztoczy (no chyba, że macie ochotę często je prać).
Puder jest bardzo wydajny, używam go codziennie od dwóch tygodni a zużycia nie widać w ogóle.
Puder dostępny jest w 4 kolorach, tak więc na pewno każda z Was dobierze dla siebie ten odpowiedni:
Gdy je ujrzałam po raz pierwszy byłam
nimi oczarowana. Kolory wyglądały przepięknie. Takie intensywne.
Jednak już po pierwszej próbie na ręce wiedziałam, że coś z
nimi nie tak. Od lutego leżały więc w szufladzie czekając na
swoją kolej. No i w końcu się doczekały.
Mój plan był taki: ruchoma powieka w
kolorze turkusu, nad załamaniem soczysty fiolecik a między nimi
granat (tutaj już postanowiłam nie ryzykować i użyć sprawdzonego
cienia Art).
A tak wyglądało to w praktyce:
Nałożony na mokro turkusowy cień
wyglądał bardzo ładnie:
Z boku oka namalowałam czarną kreskę
(kredką) i ją roztarłam (nadal wszystko wygląda ok):
Nad załamaniem na mokro nałożyłam
ten fiolecik. I tutaj zaczynają się problemy, bo o ile turkus
nałożył się równomiernie, to fiolet już tak nie chciał.
Porobiły się jakieś plamy. Ale nic to, nie poddajemy się.
Między turkus i fiolet nakładam
granat. Rozcieram, rozcieram i co to????? Fiolet znika!!! Poprawiam
więc go na sucho, dalej go nie ma. Żeby ratować makijaż w
wewnętrznym kąciku oka nakładam biały cień. I tutaj znowu
zaczyna znikać turkus. OMG pomocy!!!!!Dalej się nie poddaję.
Nakładam też ten biały pod łuk brwiowy. Wygląda to tragicznie. Mam ochotę to wszystko zmyć,
ale nieeee.... ja się nadal nie poddaję!!!
Ostatkiem sił (i nerwów) podejmuję
naprawdę ostatnią próbę reanimacji tego makijażu. Linię wodną maluję
czarną kredką, dolną powiekę granatowym cieniem a na górnej
powiece kreskę. I voila !!!
Nigdy więcej!!!
A oto sprawcy całego zamieszania.
Cienie wypiekne Hean :
...czyli Sigma vs Sigma :)
Obiecałam napisać coś o pędzlach, które ostatnio dostałam od Sigmy. Dotrzymuję więc słowa.
Pędzli do podkładu i korektora nie używałam wcześniej praktycznie w ogóle. Te, które posiadałam były to płaskie pędzle z syntetycznego włosia, którymi po prostu nie potrafiłam się malować. Nakładając podkład nie mogłam go równomiernie rozprowadzić na twarzy, do tego zużywałam tonę podkładu, żeby nie pozostawiać "gołych"miejsc. Pędzla do korektora natomiast używałam, głównie do nakładania brokatu. Takim sposobem pędzle te wyjęłam z całego kompletu i wrzuciłam do szuflady, gdzie leżą do tej pory.
Ceny pędzli:
nowsze odpowiedniki moich pędzli z zestawu: Concealer - F70 - 9$ Foundation - F60 - 14$
Nowe pędzle, które dostałam to zupełnie inna bajka. Zakochałam się w nich od pierwszego użycia. To płaskie pędzle kabuki wykonane również z syntetycznego włosia, ale jest ono o wiele delikatniejsze, bardziej miękkie. Podkład, czy korektor rozprowadza się równomiernie i zużywam go o wiele mniej niż nakładając dłońmi. Myślałam do tej pory, że to nie możliwe, bo pewnie część podkładu "pochłonie" pędzel, ale nic z tych rzeczy. Do tego świetnie nadają się do nakładania podkładu na mokro. Zużyjemy go wtedy jeszcze mniej, a nasza twarz zostanie jedynie nim muśnięta. To doskonałe rozwiązanie dla dziewczyn o idealnej cerze, chcących jedynie podkreślić swoją urodę. Taka możliwość użycia mokrych pędzli jest też świetna, gdy wiecznie się spieszymy i nie mamy czasu czekać aż umyty pędzel wyschnie.
Mniejszy pędzel nie jest to typowy pędzel do korektora. Nadaje się on również do nakładania podkładu w "zakamarkach" twarzy, np. pod oczami czy przy nosie.
Pędzel do podkładu jest jeszcze bardziej uniwersalny. Świetnie nadaje się również do nakładania pudru czy różu.
Oby dwa pędzle mają dosyć solidną budowę. Ich trzonki są masywniejsze niż tych płaskich pędzli. Świetnie leżą w dłoni ;)
Co mnie pokusiło? Po co ja w ogóle kupiłam te cienie? Po pierwsze na co dzień odcieni szarości nie używam prawie w ogóle. Po drugie mam już kilka cieni w tej kolorystyce, które kurzą się gdzieś na dnie szuflady. Więc czemu? Myślę sobie, że to przez sentyment. Pierwsze cienie do powiek jakie sobie kupiłam (laaaaaataaaa temu) miały właśnie taką postać (wysuwanej kredki). Były to cienie konkurencyjnej firmy i pamiętam, że je uwielbiałam. Te z Avonu niestety nie mają z tamtymi wiele wspólnego. Doszukałam się w nich tylko jednej zalety - świetnie nadają się do malowania dolnej powieki. Wystarczy jedno maźnięcie i gotowe. I to koniec zalet. Nakładając cienie na górną powiekę, kolory wyglądają całkiem ładnie dopóki nie zaczniemy ich rozcierać. Mają one dosyć tłustą konsystencję i rozcierając je bardzo tracą na intensywności. Do tego tworzą się jakieś dziwne plamy i prześwity. Żeby tego było mało, po niespełna 30 minutach zbierają się w załamaniu powieki, co wygląda mega nieestetycznie. I baza pod cienie nic tu nie pomaga. Próbowałam więc użyć cieni do namalowania jedynie kreski na górnej powiece, ale i tutaj się nie sprawdzają, bo są zbyt grube, a ja tak grubych kresek nie lubię. Jeśli chodzi o opakowanie, to jest bardzo proste. Czarne z białymi napisami i przeźroczystą zakrętką. Cienie łatwo się wysuwają. Niestety z powrotem już się nie chowają.
A teraz to, co całkowicie dyskwalifikuje te cienie z dalszego używania: cholernie pieką mnie po nich oczy, a po kilku godzinach nawet zaczynają ropieć. Masakra. Nie polecam!!!!
Cena katalogowa 17zł, ale można je kupić nawet za 7,90.
Dostępne w 4 kolorach.
3.3
zdjęcia ( zdjęcia muszą być dobrej jakości) swojej pracy wysyłamy na
adres: mistrzostwayt@wp.pl ( jedno zdjęcie musi być z karteczką na
której będzie napisane że praca została wykonana na nasz konkurs)
Prosimy również o przesłanie zgody na publikację swojej pracy przez Cleo80, Grzee, oraz Zmalowaną.
W
treści zgłoszenia prosimy o podanie kompletnych danych: IMIĘ ,
NAZWISKO, nick z YT, nazwę pod jaką obserwujesz nasze blogi oraz adres
mail do kontaktu.
Dodatkowo
możliwe jest dodanie odpowiedzi video z gotową pracą pod jednym z
trzech filmików zapowiadających konkurs. Nie jest to jednak warunek
konieczny.
4.Praca może być wykonana na modelce lub na sobie, liczy się kreatywność oraz ocena ogółu wraz ze stylizacją.
5.TEMAT KONKURSU : " ILUZJE"
6.Konkurs trwa od 03.04.2012 do 03.05.2012roku do północy.
7.Po
zakończeniu mistrzostw w przeciągu 7-10 dni zostaną wyłonieni
zwycięzcy. Zwycięzcy zostaną opublikowani na naszych blogach, tablicach
facebook oraz na kanałach YT.
8.Praca musi być wykonana
specjalnie na ten konkurs. Jeśli zdecydujesz się na jej publikację na
swoim blogu musisz zaznaczyć, że jest to praca konkursowa i podać link
do konkursu.
9.Mistrzostwa Polskiego You TUBA są organizowane
tylko na Terenie Polski ( co oznacza że możesz mieszkać za granicą ale
nagrody wysyłamy tylko na terenie Polski, ).
10.Możliwość zgłoszenia tylko jednej pracy.
11.Jeśli nie masz ukończonych 18 lat, musisz mieć zgodę rodziców (opiekunów) na udział w mistrzostwach.
12.
Konkurs jest organizowany za pośrednictwem 3 osób , a w tym Jury:
Grzee, Cleo80 oraz Zmalowana. Oraz dzięki sponsorom konkursu,.